ANTYWYSTAWA MALARSTWA IZABELI CHAMCZYK
12.01 - 31.01.2007 finisaż 31.01 (śr) o godz. 19ej
Powód. Cytat z Bajek robotów Stanisława Lema odnosi się do potwora, którym w moim mniemaniu jest obraz. Obraz jako wyraz wiecznej idei malarstwa, która w II poł XX w. została mocno zakwestionowana. Dziś malarstwo powraca do różnych galerii. To dobra wiadomość
Potwór: ponieważ każde podejście do płótna to swego rodzaju walka - czy zwyciężę, czy przegram bój? Skoro jest i go nie ma więc są dwa. Jeżeli obraz jest dla mnie i go nie ma dla innych są dwa. Obraz, który maluję to potwór w fazie prenatalnej. Potwór jako przed-twór. Potwór pokonany to obraz skończony, obraz z którego jestem zadowolona; gdy potwór zwyciężył - nie dałam rady go okiełznać, uciekł spod kontroli, powstał obraz zły - przegrałam. Czasem się mówi że obraz zwyciężył i wtedy właśnie jest dobry. To zwycięstwo autora mniej lub bardziej świadome, ponieważ to autor go stwarza.
Przede wszystkim powoduje mną nieprzemożona potrzeba malarstwa. Stwarzania potwora. Teraz. Wciąż. Podporządkowanie wszystkiego czym żyję jednemu – kreacji. Mocowanie się ze wszystkim, co ogranicza moją swobodę twórczą. Nie chce wystawać poza szereg. Ale przecież, jako studentka malarstwa oczekuję, że pozwolą mi malować, uczyć się warsztatu, doskonalić moje widzenie barw i kompozycji. Cholera. Nie pozwalają. Nie ma jak. Nie ma na farby, nie ma pracowni. Na akademii mogę pracować krótko i w dokładnie wyznaczonych godzinach, które kompletnie mi nie pasują. Brakuje pomocy ze strony pedagogów w promowaniu malarstwa na zewnątrz. Jak znaleźć swoje miejsce w malarstwie? Jak znaleźć sposób na malowanie? Próbuję wymyślić przepis na to, jak zostać malarką.
Metoda. Uciekam z blejtramem z pracowni i instaluje się ze swoim malowaniem w galerii. To na pewno dobre miejsce dla obrazu, ale czy na pewno dobre do malowania? Spróbuję. Oprócz obrazu pokażę siebie. Jak się zmagam z płótnem. Jak je rodzę bezpośrednio na ekspozycji. Moje malarstwo w konwencji reality show. Każdy może przyjść, by zobaczyć jak maluję. Doradzić mi, podyskutować o obrazie. Dodać coś od siebie. W ten sposób sprawię, że obraz będzie żył jeszcze przed jego ukończeniem. Skomentuj mój obraz, albo go zjedź. To okazja – tworzę dla ciebie mój/twój obraz. Pod ścianą będą stały moje inne potwory. Jeśli chcesz, możesz zostać moim kuratorem. Obok są gwoździe i młotek. Skomponuj i rozwieś moją wystawę. Uprzedzam, że jeśli jutro ktoś zadecyduje inaczej – twoja wystawa zostanie zmieniona. Przepisana. Stwórz mnie i zjedz mnie. Taka antywystawa.
Wątpliwości. Same się nasuwają. Jestem twórczynią, czy narzędziem dzieła? Maluje, czy reklamuję sztukę? Będziesz oglądał mój obraz, czy tylko podglądał mnie przy pracy? Nie sadzę by było dla mnie łatwym takie obnażanie się publiczne. Wychodzenie z samym aktem malowania do ignoranckiej, niewyrozumiałej lub negującej rzeczywistości. Jednakże świadomie decyduję się na to by móc robić to co kocham. Nie piszę o swoim malarstwie – twoja w tym głowa, żeby je zmierzyć, zważyć i ocenić. To dość niewygodna sytuacja, bo czy tak naprawdę mam jakiś wpływ na to, jak będziesz mnie postrzegać? Tworzę promocję swoich obrazów, mam bonus dla ciebie w postaci możliwości realnego wpływu na to co maluję. Czy nie zagubię w tym prawdziwego sensu swoich obrazów? Ten performance będzie dla mnie nie tylko walką z potworem lecz także walką potwora rodzącego się (w trakcie tworzenia) z rzeczywistością, która niejednokrotnie w jego wieczne trwanie nie wierzy.
Bo wiesz. Ja tu tylko trzymam pędzel...
(a)kurator wystawy Piotr Stasiowski
źródło: www.bwa.wroc.pl
Komentarze