Agroturystyka na górce

Był to nasz kolejny pobyt w tym miejscu. Zawsze wracaliśmy chętnie z miłymi wspomnieniami, które tym razem już nie będą miłe. Zaraz po przyjeździe udając się prosto pod drzwi domu właścicieli zostaliśmy bardzo niemile przywitani jak się okazało przez właściciela ( zawsze wszelkie formalności załatwialiśmy z właścicielką ). Pan widząc nas od razu krzyknął głośno siedząc na swojej werandzie z innymi gośćmi bardzo brzydkim tonem ,, gdzie" ????? My odpowiadamy, że mieliśmy zarezerwowane noclegi i chcieliśmy się zakwaterować natomiast właściciel stwierdził, że mamy iść do góry przez werandę również bardzo niemiłym tonem mówiąc jeszcze przy tym, że on się nie zajmuje noclegami tylko żona i nie był za bardzo pomocny przy zakwaterowaniu tylko nas olał, ale najlepsze jest to, że opłatę za noclegi wziął od razu i z tym nie miał problemu. Goście przebywający w tym czasie w pensjonacie to znajomi właścicieli średnia wieku +60 lat, którzy zachowywali się jakby ten pensjonat był ich. Od przyjazdu atakowali nas pytaniami, wchodząc nam w życie osobiste i chyba myśleli, że będziemy spędzać czas na ich sposób czyli siedząc z nimi cały dzień na werandzie, słuchając ich gadania, odpowiadając na ich starczą ciekawość wchodzącą w nasze życie prywatne oczywiście w obecności alkoholu. Nie mogliśmy spokojnie wyjść z pensjonatu żeby nawet posiedzieć w ogródku, bo siedzący goście na werandzie zaraz nas atakowali pytaniami gdzie idziemy a po co, a na co itp. Niestety żeby wejść do swojego pokoju trzeba było przechodzić właśnie przez werandę i aneks kuchenny, więc kontakt z tymi osobami niestety był nieunikniony, nie czuliśmy prywatności. W momencie kiedy chciało się skorzystać z lodówki czy z kuchenki gazowej w aneksie nagle pojawiali się właśnie Ci goście, którzy akurat wykazywali również potrzebę korzystania z dóbr aneksu w tym czasie co my. Przyjechaliśmy odpocząć, naładować baterię i nie do końca się udało.