Nie polecam!!
Dom bardzo klimatyczny i ulokowany w doskonalej lokalizacji. W domu przebywaja kotki- jesli ktos ma uczulenie to moze miec problem. Plus za mozliwosc przyjazdu z pieskami. Minus za brak dostepu do kuchni, w przypadku nie korzystania z oferowanego wyzywienia.
Czystość pozostawia wiele do życzenia- na pierwszy rzut oka wydaje się byc czysto jednak po odsunieciu chocby szafki nocnej znalezlismy starą skarpetke. Niestety trafila nam się rowniez myszka w pokoju,.ktora zalatwila sie na lozku dziecka. Reakcja wlascicieli to stwierdzenie, ze w koncu jestesmy na wsi!!!!! Dostalismy starą łapkę na myszy. W kanapie wsrod poscieli znajdowało sie siano i stare odchody...
Ogolnie wielka szkoda, bo dom z potencjalem. NIE POLECAM
Wyjazd: rodzinny
1 osoba oceniła opinię jako pomocną
Ocenił standard:
-
pokoje:4/10
-
łazienki:4/10
-
obsługa:6/10
-
wyżywienie:2/10
-
lokalizacja:10/10
-
jakość do ceny:6/10
-
zgodność z ofertą:8/10
Odpowiedź właściciela obiektu:Niestety, ale myszkę przywiozła (nieświadomie) w swoich bagażach p. Ewelina. Pokój znajduje się na 3-cim piętrze i żadna zdrowo myśląca mysz nie będzie łazić do góry po schodach (gdzie są łowne koty), tylko wejdzie od razu do kuchni na parterze, gdzie jest jedzenie. Wszystkie szafki w pokoju były odsuwane, pokój sprzątany, umyty, skarpetki na pewno nie było tudzież żadnej myszy. Jakoś tak to jest, że goście, którzy zwracają uwagę na czystość -sami zostawiają w pokoju "burdel", który trudno potem sprzatać. [edytowane przez Administratora] Od 20-lat -jak wynajmuje domo-nigdy nie było myszy w pokojach gości, dlatego nie wierzę w zbieg okoliczności, bo mysz pojawiła się równocześnie z pobytem p. Eweliny. Przy okazji: czuję się wykorzystana, bo spełniałam wszystkie zachcianki p. Eweliny (jasieczki dla dziewczynek), pan mąż wychodził z pieskami na moją łąkę gdzie latem pasą się konie i teraz muszę sprzątać kupy po psach -chociaż prosiłam, żeby iść dalej w pola. Do tego p. Ewelina bez pytania właziła mi do kuchni i grzała sobie jedzenie w kuchence -mimo, że nie udostępniam kuchni dla gości, bo posiłki gotuję i można było kupić -o czym państwo wiedzieli wcześniej! (mogli zrezygnować, jak się nie podobało!). Na koniec pan wyłudził od mojego męża -w wielkiej tajemnicy przed żoną -butelkę swojskiego bimbru.Stąd wniosek, ze w domu rządzi żona. [edytowane przez Administratora]. A ja wpisuję na moją "czarną listę" niemile widzianych gości.Pozdrawiam