Willa Janeczka (obiekt 24240)

Mieliśmy okazję skorzystać z usług noclegowych w okresie długiego weekendu listopadowego (11-13.11). Zacznijmy od plusów - zaplecze kuchenne - tutaj ogólnie wszystko jak dla mnie na plus - dla chcących bawić się w kuchenne rewolucje nic nie powinno stanąć na przeszkodzie. Lokalizacja - dla zmęczonych harcowaniem po szlakach i deptaku idealna - niby na uboczu a zarazem blisko centrum więc połączenie bardzo sympatyczne. Pokoje hmm - i tu zaczynają się schody. Na pierwszy rzut oka - pokoik schludny i przyjemny. Niestety stelaż łóżka dawał o sobie znać przy najmniejszym obrocie - o sprężynach w materacu nie wspomnę. Za wygodnie to się nie spało, pomijając nawet to, że prześcieradło nie było doprane ;-/ Łazienka - pozostawiała wiele do życzenia - po pierwsze ciepła woda... fakt była ciepła i na tym poprzestańmy - nie dało się niestety rozgrzać kości po wejściu na śnieżkę, jeżeli chodzi o wodę w kranie długo trzeba było czekać aż w ogóle zrobi się "ciepła"... Praktycznym rozwiązaniem jest zastosowanie elektrycznego grzejnika chociaż mimo to kąpiel nie należała do najprzyjemniejszych momentów dnia. Mimo wszystko za 60 zł za osobę miałam niejednokrotnie wyższe standardy nawet w sezonie. Ostatni aspekt - z tak FORMALNYM podejściem do klienta w swoim życiu nie miałam jeszcze do czynienia, swoje przejeździłam i zwiedziłam a opinie niejednokrotnie uzewnętrzniałam. Może niektórym to nie będzie przeszkadzać, ale ja odniosłam wrażenie jakbym była niechcianą petentką, którą "trzeba obsłużyć" bo tak i już. Wydaje mi się, że jak ktoś nie chce "obcych" w swoim domu to zwyczajnie nie prowadzi usług noclegowych i problem z głowy, po co się męczyć. Rozmowy "przez domofon" - ech nie świadczą dobrze, klient się pofatygował, przyszedł a rozmawia mimo wszystko z "maszynką" zabawne ;-) Wiadomo to jest moja subiektywna ocena jak każda którą wystawiam - są plusy, są minusy jak wszędzie. Mimo wszystko Karpacz jest urokliwym miejscem do którego z pewnością chciałabym jeszcze kiedyś wrócić ;-)