Pokoje gościnne U Tekiele Jurgów

Zamówiliśmy pokój 2-osobowy z łazienką, rezerwacji dokonaliśmy na 3 miesiące przed przyjazdem. Na miejscu zastaliśmy pokój-wagon z "własną" łazienką po drugiej stronie korytarza, w której akurat kąpał się obcy facet. Do "własnej" łazienki klucza oczywiście brak. Zdecydowanie odradzamy przyjazd osobom, które chciałyby zostać w tym obiekcie na dłużej (my planowaliśmy 5 noclegów, wyjechaliśmy z rana po pierwszej nocy), bo wyposażony aneks kuchenny oznacza mniej więcej tyle, co kawałek blatu z mikro-lodówką na tyle lokatorów, że nie wcisnęlibyśmy tam nawet jogurtu. Polecalibyśmy także wszelkie sztućce i naczynia zabrać ze sobą, to towar na wagę złota. Otwarcie drzwi wspomnianej mikro-lodówki uniemożliwia opuszczenie "własnej" łazienki - taki psikus ;) Ściany pokojów jak z papieru, sąsiadów słychać wyraźnie. Wyposażenie pokoju z balkonem składało się z łóżka, stolika i szafy, w której próżno wypatrywać jakiegokolwiek wieszaka, za to połowę jej objętości zajmowała jakaś zwinięta kołdra (?) - mebel totalnie nieużyteczny. Zastaliśmy prześcieradło z wielką żółtą plamą, na naszą prośbę dostaliśmy drugie, natomiast sama kołdra (jedna) okazała się jakimś małym cienkim kocem owiniętym w poszewkę, ogrzewanie też skąpe, zmarzliśmy więc okrutnie. Sam dom z pokojami ani miejsce do przechowywania nart nie zamykane na żaden klucz, w związku z czym bratu skradziono buty. Na posesji parking na 3 samochody. Generalnie zaplanowaliśmy tutaj wspólny, rodzinny wyjazd, z czego wylądowaliśmy zupełnie gdzieś indziej (na szczęście trafiliśmy dużo lepiej), reszta rodziny także finalnie skróciła swój pobyt, mając serdecznie dosyć takiego "wypoczynku". Chcielibyśmy napisać na koniec coś miłego, więc wspomnimy o uczynnym starszym Panu, który starał się pomóc bratu gdy okazało się, że złapał gumę.