Pokoje Gościnne Korona Chałupy

Byliśmy tam 6 dni na przełomie lipca i sierpnia 2014. Obiekt położony bardzo blisko plaży, co jest dużym atutem. Minusem jest mały parking, na którym auta są ustawiane jedne za drugimi, co stwarza koniecznosć pozostawiania kartek z telefoami za szyba i czuwania, czy ktoś przypadkiem nie zadzwoni. W pokoju wygodne łóżko małżeńskie i dodatkowa kanapa, mała, ale wystarczającej wielkości lodówka. Pokój niestety nie był dokładnie sprzątniety w dniu naszego przyjazdu. W pokoju było pełno pajaków, pajęczyn na całym suficie oraz meszek i komarów. Po otwarciu okien też widoczne były zwisające pajęczyny z muchami i pajaki. Kiedy przyjechaliśmy wieczorem, musiałam zacząć od sprzątania (odkurzania wszystkich pajęczyn z katów sufitu i okien, które były brudne). Na szczęście na kazdym pietrze dostepny był odkurzacz. Owszem, tego lata na Helu jest jakaś plaga pajaków, ale jakoś inne ośrodki sobie z tym radzą. Są przecież dostępne różne odstraszacze, moskitiery i własciciel powinien o to zadbać, tym bardziej za taką cenę (w Łebie w tym samym czasie mogłam wynajać za 50zł/os).Łazienka w miarę czysta, nie licząc pajęczyn na suficie i brudnej kratki wentylacyjnej. W łazience suszarka do włosów niestety z nawiewem o mocy porównywalnej do wydechu niemowlęcia, czyli mozna nią suszyc włosy cały dzień. Mało naczyń w pokoju (2 kubki, jedna miseczka i jeden talerz, w pokoju dla 2-os). Śniadania ok, ale brakowało soków, a kawa to jedna wielka lura (ekspresu do kawy nie mają), herbata też z nalewaka (nie ma wyboru herbat). Obsługa w jadalni bardzo sympatyczna. Podczas rozliczania się poprosiłam właściciela o zniżkę, ze względu na to,że pokój już na wejściu musiałam praktycznie sprzątać sama, ale nie zgodził się, co przy koszcie 90 zł/os, czyli 180 za kwaterę pokój/dobę uważam za postawę nie na miejscu. klatki schodowe ogarniete z grubsza, ale w oknach juz pajęczyny nie tkniete przez cały pobyt. Ktoś sprzata o tyle o ile, a gospodarze nad tym nie panują. Dobrze, że była piękna pogoda, więc dzień rozpoczynałam od odkurzania pajęczyn za oknem, pryskania zakupionym przez siebie Raidem i potem juz nas w pokoju do wieczora nie było. Wieczorem przy otwartym oknie nie można było zapalać światła, bo momentalnie w gości wpraszały się różne owady i pajęczaki. Mieliśmy pokój od strony parkingu, więc nie było głośno. Osoby, które miały okna od strony ul. Kaperskiej (główna droga m-y Władysławowem a Helem) skarżyły się na hałas samochodów. Brak ogólnej wyposażonej kuchni dla gości, w której możnaby coś szybkiego upitracić. Aha i jeszcze jedno! Pierwszej nocy, kiedy spaliśmy przy uchylonym oknie wleciał nam nietoperz, który początkowo szamotał sie długo za oknem (wiadomo, zwabiły go owady i pajaki, którymi się żywi,a tutaj miał co jeść, wręcz ucztę). Mężowi udało się go w końcu wygonić.